Forum dla wszystkich a szczególnie fanów książek Rowling Strona Główna dla wszystkich a szczególnie fanów książek Rowling
O HP
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Współczesne opowiadanko o miłości

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum dla wszystkich a szczególnie fanów książek Rowling Strona Główna -> Proza i Poezja
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Salamandra
Nowy na forum =)



Dołączył: 09 Lip 2005
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Tajemnicza kraina za górami

PostWysłany: Sob 20:54, 09 Lip 2005    Temat postu: Współczesne opowiadanko o miłości

I

,,Był sobotni ranek i jak zwykle musiałam się zerwać o świcie, żeby wyprowadzić Potwora. Potwór to moja suczka (jamnik) i, mogę was zapewnić, w pełni zasługuje na swoje imię. No więc muszę z nią wychodzić dwa razy dziennie, bo inaczej tak piszczy, że nie mogę wytrzymać. I tego dnia właśnie wyszłam z nią jeszcze nie całkiem przytomna na dwór (prosto na deszcz, nawiasem mówiąc). Ponieważ powieki mi się nie do końca rozkleiły, nie patrzyłam gdzie idę. Miało to fatalne skutki. Najpierw potknęłam się o jakiś zbłąkany kamień, zaryłam nosem w trawę i nie dość, że byłam cała w błocie, to jeszcze rozdarłam ulubione dżinsy. Ale cóż, to jeszcze nie najgorsze. Potem, gdy już jako tako się otrzepałam i chciałam wracać do domu, Potwór oczywiście musiała mnie zaciągnąć do parku. Wiedziałam, że o tej porze i przy takiej pogodzie nie może być wielu przechodniów, więc miałam nadzieję, że nie spotkam nikogo znajomego, ale i tak czułam się bardzo zażenowana.
I rzeczywiście, zobaczyłam tylko kilku takich psiarzy jak ja, którzy dla pupili wyjdą nawet na ulewę. Gdy tylko Potwór wyhasała się, od razu poszłam w stronę najbliższego miejsca pod dachem czyli w tym przypadku dużej altany, w której latem gra orkiestra. Było już tam kilka osób, które również postanowiły odetchnąć od staczających się z nieba potoków wody. Zsunęłam kaptur i rozejrzałam się dookoła. Przynajmniej kilkoro z nich było równie brudnych jak ja, więc przestałam się czuć głupio. Usiadłam na małej ławeczce, obok chłopaka w czerwonej kurtce i z wilczurem na smyczy. Moja jamniczka od razu zaczęła go obskakiwać i obwąchiwać, ale ten pies był widocznie dobrze wyszkolony, bo tylko ją obserwował. Spojrzałam na chłopaka, chcąc zobaczyć jego reakcję na wybryki Potwora, a po chwili on spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się, i zagadnęłam:
-Potwór zawsze się tak zachowuje w obecności obcych psów. Uwielbia zawierać nowe znajomości, zresztą zupełnie jak ja. Twój pies musi być bardzo posłuszny-dodałam z podziwem
-Fakt, Roger przeszedł szkolenie. - odparł nieznajomy - Na spacerze może się wydawać spokojny, ale w domu nie ma przebacz – od razu zaczyna się zachowywać jak pan domu. Kupiliśmy go, jak miał dziewięć miesięcy. Trzeba go było wtedy widzieć, prawdziwy tłuścioch! Ale z wiekiem wyszczuplał i wyładniał. Teraz mamy zamiar wystawić go na wystawie. Możliwe, że zdobędzie brązowy medal, chociaż bardziej liczymy na jakieś wyróżnienie.
Ta długa wypowiedź trochę mnie zdziwiła, ale przecież każdy właściciel psa chce się nim pochwalić przed innymi. Po krótkim czasie nawiązała się między nami tak ciekawa pogawędka, że zupełnie zapomniałam o upływie czasu. Gdy zaczęło się wypogadzać i przestało padać, niestety moje brudne ubranie i potargane włosy (nie wspominając o dziurze w spodniach) stawały się coraz bardziej widoczne, i po parku przechadzało się już wielu ludzi. Spojrzałam na zegarek i oznajmiłam nieznajomemu chłopakowi, że już czas na mnie, bo niedługo wstanie mama i jeśli nie przyjdę na czas ze śniadania zostaną same okruszki. Starałam się mówić dowcipnie, ale w głosie pobrzmiewało mi jednak trochę smutku. Szkoda było tracić takiego miłego rozmówcę. On jakby to spostrzegł, uśmiechnął się promiennie i zapytał:
-Przychodzisz tu codziennie?
-Tak, dosyć często. Potwór zawsze mnie tu rano zaciągnie, a jak pada chowam się tutaj – odpowiedziałam zdziwiona, że o to pyta.
-To w takim razie co powiesz na to, żebyśmy się tutaj też jutro spotkali? Wydaje mi się, że nasze psy bardzo się polubiły. – Oznajmił poważnym tonem, ale w oczach igrały mu wesołe ogniki.
-Oczywiście, bardzo chętnie! – Prawie krzyknęłam, wzdychając w duchu z zadowolenia i ulgi. – Ale – dodałam z nieukrywanym żalem – jutro jest niedziela, a ja zawsze najpierw chodzę do kościoła na siódmą, a z Potworem dopiero po dziesiątej, bo jeszcze wtedy idę odwiedzić babcię.
-Nie szkodzi, możemy spotkać się o dziesiątej. – odpowiedział wcale niestrapiony – To nawet lepiej, bo jak Roger zagnieździ się w moim łóżku, to trudno go zrzucić.
-No to przyjdę o dziesiątej, najpóźniej o wpół do jedenastej.
-Ok, to jesteśmy umówieni. Tylko nie zapomnij!
-Jak mogłabym zapomnieć, skoro potwór zawsze kiedy wrócę od babci tak się we mnie wpatruje, że nie mam serca odkładać spaceru. Przyniosę gumowe kółko, to może porzucamy psom, a w każdym razie Potworowi, bo ona to uwielbia. Ale teraz naprawdę muszę już iść.
-No to do widzenia. – powiedział chłopak i zaczął iść, prowadząc na smyczy Rogera.
Patrzyłam za nim przez jakiś czas, a kiedy zniknął za zakrętem ocknęłam się i, łagodnie budząc Potwora z drzemki (nawet psy czasami mogą mieć dość) poszłam do domu, a raczej popędziłam, bo było już naprawdę bardzo późno. Jeszcze tego samego dnia musiałam przecież pomóc posprzątać dom, zrobić zakupy, no i przygotować się do imprezy u Magdy. Ale radosny nastrój, w który wprawiła mnie rozmowa z nieznajomym chłopakiem, pozostał przez cały dzień."



II

Było wreszcie po odwiedzinach u babci i mogłam wyjść z Potworem na tak bardzo upragniony przez nią spacer. Od razu też pospieszyłam do altanki, mając przeczucie zbliżającej się dobrej zabawy. Już z daleka rozpoznałam czerwoną kurtkę mojego nowego znajomego, i przyśpieszyłam kroku. Po chwili przywitaliśmy się, i od razu zaczęliśmy rozmowę.
,,Jak miło się z nim rozmawia – pomyślałam zdziwiona – a przecież prawie nic o nim nie wiem. Nawet nie znam jego imienia. Muszę go dzisiaj o to zapytać.” Mimo tego jednak czułam się, jakby był moim starym przyjacielem, a nie znajomym poznanym zaledwie dzień przed. Moje kółko bardzo się przydało, bo oba psy biegając na wyścigi po zabawkę później, gdy już usiedliśmy w altance, nie miały na nic siły, i leżały obok siebie w cieniu. Chłopak zaczął opowiadać, jak to przebiegała pierwsza lekcja w treningu Rogera, kiedy ja zastanawiałam się właśnie, jak zapytać go o imię nie urażając go przy tym. Ale on mnie wręczył:
-Wiesz – dodał, przerywając swój wykład na temat kolejności uczenia komend
- tak fajnie się nam rozmawia, a nawet się sobie nie przedstawiliśmy. Może już pora? Ja pierwszy: nazywam się Jurek, chodzę do pierwszej gimnazjum, i mam 14 lat. Teraz twoja kolej.
Spojrzałam na niego ze zdumieniem, zastanawiając się, czy umie czytać w myślach. Ale po chwili opanowałam się i odpowiedziałam spokojnie:

- Ja jestem w szóstej klasie podstawówki, w czerwcu skończę trzynaście lat, i nazywam się Ewelina, ale możesz mówić mi Ewa.
Jurek uśmiechnął się i powiedział:
-No to teraz będzie się nam łatwiej rozmawiało. Ale tak szczerze, to wcale nie wyglądasz na trzynaście lat. Wydajesz się być co najmniej o kilka lat starsza.
-E, nie przesadzaj, jestem niższa od wszystkich dziewczyn w mojej klasie. Zobacz, jak Roger i Potwór chrapią sobie w cieniu! Ale nic dziwnego, straszny jest upał. W telewizji zapowiadali, że to się utrzyma przez co najmniej trzy dni.
-Chyba tak. Chmury burzowe już przesunęły się bardziej na północ. Zanim nadejdą następne, minie trochę czasu. Ale na razie trzeba korzystać z pięknej pogody.
Przerwałam na chwilę rozmowę o pogodzie, żeby zapatrzyć się w błękitne niebo. Było prawie bezchmurne, z wyjątkiem kilku białych obłoczków.
,,Zupełnie jak mój nastrój – rozmarzyłam się – jestem ostatnio bardzo szczęśliwa i wszystko mi się udaje, nawet ta impreza u Magdy nie była bardzo nudna, chociaż zwykle zabawy u niej się nie kleją. Tylko martwię się trochę o babcię, ostatnio jest trochę osłabiona. Ale po szkole pomogę jej trochę w domu, to sobie odpocznie.”
-O której jutro przyjdziesz? – spytał nieoczekiwanie Jurek – Chyba wcześnie, bo jest szkoła?
-No, zwykle wstaję o piątej i gdzieś o wpół do wychodzę, a co?
-Bo wiesz Ewa… miło się z tobą rozmawia. Moje koleżanki z klasy to tylko gadają o ciuchach, kosmetykach i bez przerwy plotkują. Ty przynajmniej lubisz psy.
-No… właściwie ja też lubię z tobą rozmawiać. I to nie tylko o psach. U mnie w szkole to nikt właściwie nie ma takich zainteresowań jak ja. – westchnęłam cicho – Nie ma z kim pogadać. Jeśli chcesz, to jutro możemy spotkać się po południu, może gdzieś o trzeciej?
-Pasuje. Wtedy będę już po obiedzie. Ale teraz już muszę iść, bo ojciec mi złoi skórę, że tak się zasiedziałem. W mojej rodzinie punktualność to podstawa.
-No to pa.
-Do zobaczenia jutro.
Odeszłam, machając jeszcze na pożegnanie szybko oddalającej się postaci w czerwonej kurtce. Poczułam, że jeśli się przed kimś nie wygadam, to pęknę. Koleżanki odpadały, bo zaraz by o tym roztrąbiły na całą szkołę. Mama też nie wchodziła w rachubę, bo ostatnio była tak zapracowana, że nie miała już dla nikogo głowy. Z babskiego grona pozostawała jeszcze babcia. ,,Właściwie babcia jest najodpowiedniejsza – pomyślałam – umie dochować tajemnicy, poradzi, gdy ma się problem, a zwłaszcza umie każdego wysłuchać. Jutro, gdy do niej wstąpię, wszystko jej opowiem.” Tak myśląc szłam do domu, zawarłszy solidne postanowienie, że oprócz babci nikomu nie powiem o Jurku.



III

-Wiesz co, babciu? – zapytałam ją przy obiedzie – Poznałam w sobotę takiego chłopaka, Jurka. Spotkałam go w tej altance, w której w lecie gra orkiestra. Jest bardzo miły, ma nawet psa. I wiesz, że my już się czujemy jak najlepsi przyjaciele? A znamy się dopiero dwa dni! Dzisiaj o piętnastej spotkamy się znowu w tym samym miejscu. Myślisz babciu, że można się spotykać z chłopakiem, którego się prawie nie zna? – spytałam z niepokojem
-Jeśli rzeczywiście czujecie się jak najlepsi przyjaciele, to nie ma powodu do obaw. To się nazywa braterstwem dusz. Jeśli macie na przykład podobne zainteresowania to nic dziwnego, że dobrze się ze sobą czujecie. Ale jeśli ci na nim zależy jako na przyjacielu, powinnaś lepiej go poznać. Ja kiedyś na zabawie tanecznej (oczywiście innej niż teraz) poznałam miłą koleżankę, która tak samo jak ja rozczytywała się w przygodowych książkach. Ale ponieważ dowiedziałam się tylko jak jej na imię, a nazwiska i adresu nie znałam, nie spotkałam jej więcej. Ale jeśli chłopakowi rzeczywiście na tobie zależy, na pewno spyta cię o choćby numer telefonu. Ale jeśli nie – nie czekaj i sama się dowiedz.
-Dobrze babciu. Ale zaraz muszę pędzić, bo się spóźnię, a Jurek mówił, że w niego rodzinie punktualność to podstawa. Do widzenia babciu!
-Do widzenia Ewa. Tylko nie zapomnij kapelusza. Straszny dzisiaj upał, jeszcze mogłabyś dostać jakiegoś udaru.
-Dobrze babciu, pa! – Krzyknęłam już na schodach, chwytając w biegu czapkę i smycz. Potwór od razu, gdy tylko usłyszała, że wychodzę, popędziła za mną.
Bardzo szybko dotarłyśmy do parku, ale nie zobaczyłam nigdzie czerwonej kurtki. ,,Błagam, żeby przyszedł!” Pomyślałam nerwowo. Ale już po chwili poczułam na ramieniu czyjąś dłoń. Obróciłam się na pięcie i zobaczyłam, że to Jurek, z uśmiechem obserwuje moje zaskoczenie.
-A jednak przyszłaś. Już myślałem, że się nie pojawisz. Chciałem nawet iść, ale postawiłem na cierpliwość. Widocznie mój zegarek się spieszy. Powinienem go oddać do naprawy.
-Nie, to ja przepraszam. Za długo się zasiedziałam u babci. Wiesz, ona to może pogadać na każdy temat. I umie każdego wysłuchać, to najważniejsze. Nie przerywa, zrozumie. Jak mam jakiś problem, zawsze idę z tym do niej. – odpowiedziałam spokojnie
-O! Zazdroszczę ci. Moja babcia mieszka na drugim końcu Polski, i przyjeżdża do nas tylko na wigilie. A zresztą i tak nie jest taka miła jak twoja. Ej, a może pójdziemy na lody? Taki upał może dać się we znaki.
-Dobrze, chyba mam parę złotych w kieszeni. – odparłam spokojnie, ale w głębi skakałam z radości. – Powinno wystarczyć.
-Nie, to ja stawiam. I tak nie mam na co wydawać pieniędzy. Jestem praktycznym człowiekiem i nie kupuję niepotrzebnych rzeczy, które by tylko zaśmiecały dom. A kieszonkowego dostaje co tydzień aż dziesięć złotych, i leżą mi w szufladzie nie wiadomo po co. Po za tym naprawdę będę zachwycony, móc zaprosić taką miłą dziewczynę na lody. – odpowiedział poważnie
-Jeśli nalegasz… Wiesz, ostatnio widziałam w księgarni taką książkę, którą chciałabym kupić koleżance na urodziny. Może po lodach pójdziemy i sprawdzimy, czy jeszcze jest? Księgarz to mój znajomy, pan Janek. Nie będzie problemu.
-Dobrze, jeśli chcesz. Ja i tak nie mam nic zaplanowane na popołudnie, a lekcje odrobiłem przed obiadem. Najbliższa lodziarnia jest koło poczty, chodźmy.
Poszliśmy w milczeniu, ale nasze psy nie wczuwając się w nastrój obszczekiwały każdego przechodnia, a przynajmniej Potwór obszczekiwała, bo Roger tylko uprzejmie obwąchiwał.
Po kilku minutach doszliśmy do lodziarni i, usiadłszy przy stoliku z parasolem, gawędziliśmy wesoło. A ja w pewnej chwili zapytałam:
-A co byś zrobił, gdybym zachorowała i nie przyszła pod altanę?
-Przychodziłbym nadal każdego dnia, żeby przekonać się, czy już wyzdrowiałaś. Ale o wiele prościej byłoby gdybyś mi dała swój numer telefonu.
-Dobrze, zapiszę ci, ale pod warunkiem, że ty mi dasz swój.
-Ok. W ten sposób będziemy się spotykali nie tylko tam. Może w weekend wybralibyśmy się na jakiś piknik, albo coś? Trzeba wykorzystać, że wtedy ma być też ciepło. – zapytał z nadzieją
-Dobra. Moja koleżanka pokazywała mi raz takie ładnie miejsce nad strumykiem. Możemy się tam wybrać w sobotę. Ostatnio nauczyłam się przyrządzać ciasteczka według przepisu mojej babci i nabrałam wprawy w robieniu kanapek.
-Czyli ty przyniesiesz jedzenie, a ja coś do picia i koce? Mnie to pasuje, tylko nie dźwigaj zbyt wielkich ciężarów. Spotkamy się jak zwykle pod altaną, tak?
-Dokładnie. Tylko ty też nie ładuj za dużo tego picia, bo to miejsce jest kawałek drogi stąd.
Tak właśnie gawędząc jedliśmy swoje porcje lodów, aż wreszcie trzeba było się pożegnać.
-Może mógłbym cię odprowadzić? – spytał nieśmiało Jurek
-Jeśli bardzo chcesz… ale przypominam, że mamy jeszcze odwiedzić księgarnię. Potem możesz mnie odprowadzić pod sam dom.
Jurek uśmiechnął się do mnie i, chwyciwszy mnie za rękę, poszedł ze mną do księgarni. Po krótkiej rozmowie z panem Jankiem, który zobowiązał się zostawić mi jeden egzemplarz książki, Jurek odprowadził mnie do domu.
-To ty mieszkasz w bloku? – spytał zdziwiony
-Tak. Tylko babcia ma swój własny, mały domek, jakiś kilometr stąd. Mama ciężko pracuje, żeby nas utrzymać, tata zresztą tak samo. Mam dwójkę rodzeństwa: starszą siostrę Maję, która skończyła już osiemnaście lat i wyprowadziła się od nas, i młodszego brata Bartka. Przez niego właśnie mama ma urwanie głowy, bo musi pogodzić pracę z obowiązkami w domu. Bartka przenieśli do mojego pokoju odkąd skończył rok. Odtąd nie mam w domu żadnego własnego kąta. Przez to właśnie spędzam bardzo dużo czasu u babci.
-Nie dziwię ci się, skoro masz taką sytuację w domu. Ale ja za to nie mam żadnego rodzeństwa. Próbowałem znaleźć sobie przyjaciela od serca, ale miałem go tylko do trzeciej klasy podstawówki. Potem odsunął się ode mnie, przyłączył się do starszych chłopców. Od tego czasu miałem tylko znajomych i kolegów. Zresztą wszyscy byli jeszcze bardzo dziecinni, bo musisz wiedzieć, że bardzo szybko stałem się starszy od innych w moim wieku. Ale nie wiekiem oczywiście, tylko charakterem.
-No, racja. Kiedy pierwszy raz z tobą rozmawiałam, od razu zauważyłam, że jesteś inny od chłopaków z mojej klasy. Wydajesz się być bardziej dojrzały. O, już doszliśmy do mojego domu. Musimy się pożegnać. To mój numer na komórkę.
-A to mój. Też na komórkę. Mam nadzieję, że jutro spotkamy się pod altaną o tej samej porze.
-Na pewno. Ale jutro nie mogę być długo, bo babcia zawsze we wtorki urządza generalne sprzątanie.
-Rozumiem. Moja mama tak samo, tylko że w piątek. No to tylko sobie pogadamy przez pół godzinki.
-Dobrze. Ale teraz muszę iść i trochę odciążyć mamę od Bartka. Nie wyobrażasz sobie nawet, jak ryczy, gdy da mu się jedzenie choćby kilka minut po czasie.
-No to do zobaczenia.
-Pa!
Pobiegłam po schodach, oglądając się jeszcze na Jurka, ciągle tkwiącego w drzwiach. Pomyślałam, że jego kasztanowe lekko skręcone włosy bardzo ładnie wyglądają. Dlaczego ja wcześniej tego nie zauważyłam? Ale oto już zniknął mi z oczu i weszłam do domu.
Wieczorem znowu poszłam do babci. Po przywitaniu się i zjedzeniu kolacji od razu spytała o Jurka:
-No i jak przebiegło spotkanie z twoim nowym przyjacielem?
-Było fantastycznie! – powiedziałam szorując energicznie naczynia – nie tylko znowu dobrze nam się rozmawiało, ale jeszcze zaprosił mnie na lody, dał swój numer telefonu i umówił się ze mną, że w sobotę zrobimy sobie piknik. To najfajniejszy chłopak, jakiego w życiu spotkałam!
-No, no… Wydaje mi się, że jesteście wprost dla siebie stworzeni. – odpowiedziała z szacunkiem babcia – Jestem pewna, że to dobry chłopak. Musisz koniecznie mi go przedstawić, gdy tylko będzie na to gotowy.
-Oczywiście. Jestem pewna, że się zgodzi. Tylko co mam powiedzieć mamie? Nie zgodzi się na to, żebym poszła z jakimś chłopakiem, nie znając nawet jego adresu, i to całkiem sama.
-Nie martw się, porozmawiam z nią. Nikt nie zna tak dobrze jej charakteru, jak ja.
-Dzięki, babciu. Ale i tak chyba zgodzi, bo ma za dużo na głowie przez Bartka i chce odpocząć w weekend. A pomożesz mi przygotować prowiant?
-Pomogę. Wiesz mi albo i nie, ale zawsze byłam doskonała w wypiekaniu orzechowych paluszków. Jestem pewna, że na świeżym powietrzu zaostrzy wam się apetyt, więc przygotuję najlepsze kąski. Jeszcze dzisiaj zrobię listę. A pogoda rzeczywiście doskonała na majówkę. Przynajmniej trochę pobędziesz na świeżym powietrzu. A teraz bierz się za odrabianie lekcji.
-Dobrze babciu.
Przepełniało mnie poczucie niezrozumiałego szczęścia. Zaczęłam się zastanawiać, dlaczego tak się dzieje. Zrozumiałam, że już od dawna czekałam na prawdziwą przyjaźń, a teraz ją mam. Z takimi właśnie myślami wróciłam do domu, do łóżka, a w snach ciągle widziałam tę miłą twarz okoloną kasztanowymi włosami…



IV


,,Następnego ranka w szkole, na lekcji matematyki, Iwona szepnęła mi na ucho:
-Wiesz, że pojutrze będzie bal przebierańców, taki tylko dla starszych klas? Podobno zrobią konkurs na najlepszy strój! Ale nie taki gotowy, kupiony, tylko własnoręcznie uszyty! Szkoda, że moja mama jest tak kiepska w szyciu… W przeciwnym razie na pewno by mi pomogła. A ty oczywiście przyjdziesz?
-Prawie na pewno. A o której jest?
-Tuż po lekcjach, i trwa do wieczora. Nauczyciele pozwolili zostać najstarszym klasom aż do szóstej! Ale będziemy chyba jeszcze dodatkowo pół godziny, bo wszyscy, którzy zostaną do końca, będą musieli posprzątać. A i jeszcze dochodzi czas na przebranie się.
-Oj… To niedobrze, nie będę mogła… - mruknęłam do siebie
-Czego nie będziesz mogła? Wiesz przecież, chłopcy wbili sobie do głów, że imprezy są obowiązkowe. Jeśli nie przyjdziesz, mogą zacząć cię przezywać, pamiętaj.
-Dobra, dobra… Przyjdę.
Byłam załamana. Jak to pogodzić ze spotkaniami z Jurkiem? Ale oto wpadłam na genialny pomysł: Poproszę Jurka, żeby mnie odprowadził! Na bal wszakże nie może przyjść, ale jeśli poczeka przed szkołą wszystko powinno być ok… Na razie w każdym razie trzeba się skupić na lekcjach.
Gdy puścili nas wreszcie do domu, od razu poszłam do babci. Miałam nadzieję, że pomoże mi uszyć strój.
-Dzień dobry, babciu!
-Witaj, Ewa. I jak tam w szkole?
-Super! Piątka z angielskiego. Ale to nie wszystko! Pojutrze, w czwartek, będzie bal przebierańców! Uszyjesz mi strój?
-Uszyję. Aha, i mam już listę jedzenia na ten twój piknik z Jurkiem. Ale wracając do stroju: Za kogo chcesz się przebrać?
-Za czarownicę! Już nawet na przerwie zaczęłam projektować strój. Zobacz babciu. Rękawy mają takie wycięte brzegi, tak samo jak koniec spódnicy. Trzeba by zdobyć trochę czarnego materiału, i jakoś pokombinować z tym kapeluszem…
-Hmmm… Kapelusz to rzeczywiście największa trudność. Trzeba znaleźć twardy, mocny materiał, i jakiś szablon, żeby było się czego trzymać. Ale na razie zabierzmy się za spódnicę. Z nią nie będzie większego problemu, mam gdzieś taką starą czarną, tylko ją będzie trzeba przerobić, bo jest trochę za szeroka. Z bluzką jakoś pokombinujemy.
Na tej rozmowie być może byśmy siedziały aż do wieczora, gdyby nie to, że babcia, wspominając o moim pikniku z Jurkiem, przypomniała mi o dzisiejszym spotkaniu. W końcu zerwałam się i, przypominając babci, że jestem umówiona, popędziłam z Potworem na smyczy do parku. Tym razem Jurek czekał na ławce. Gdy tylko zobaczył, jak pędzę, od razu się do mnie uśmiechnął.
-No i jak tam u babci?
-Dobrze – wysapałam – zastanawiałyśmy się, za co mam się przebrać na bal przebierańców. – usiadłam na ławce, dysząc ciężko - Zdecydowałyśmy, że przebiorę się za czarownicę. Babcia już pewnie zabiera się za przeróbkę spódnicy, bo widzisz, ona ogromnie lubi szyć. A ponieważ jeszcze nigdy starsze klasy nie miały własnego balu przebierańców, więc dyrektor postanowił, że kilku nauczycieli będzie nam towarzyszyć, żebyśmy na końcu wszystko posprzątali. W ten sposób zamiast o szóstej, skończymy o siódmej.
-Nie boisz się wracać samej wieczorem?
-No, może trochę… Ale to spokojna okolica.
-Wiesz, może po imprezie do mnie zadzwonisz, to po ciebie wyjdę? Mógłbym cię odprowadzić do domu. – zaproponował spokojnie
-No… dobrze.
-Tylko pamiętaj, jak będziesz na mnie czekała, że czasami na ulicach mogą się kręcić jakieś typy spod ciemnej gwiazdy.
-Nasza okolica jest bardzo spokojna. Nie martw się, poradzę sobie.
-Dobrze, ale jednak uważaj.
-Ok. A teraz może pójdziemy pobawić się z psami? Zobacz, jak Potwór się wyrywa!
-Prawda.
-Aha, prawie bym zapomniała. Dzisiaj muszę pójść do księgarni kupić tę książkę. Jutro jest zamknięte.
-Dobrze.
Poszliśmy razem w głąb parku, gawędząc sobie jak zwykle. Potem, gdy już psy się wybiegały, poszliśmy do księgarni. Ale przez ten cały czas Jurek wyglądał, jakby chciał mi coś powiedzieć, ale ciągle się wahał. W końcu powiedział zduszonym głosem:
-Słuchaj, może…
-Tak?
-Może… chciałabyś pójść ze mną do kina? – spytał szybko, spuszczając wzrok
-Dobrze – zarumieniłam się, gdy Jurek popatrzył na mnie zdziwiony, jakby spodziewał się odmownej odpowiedzi.
-Naprawdę się zgadzasz?
-Tak. Nie rozumiem, dlaczego nie miałabym. Lubię cię, i miło mi, że to proponujesz.
-No… - tym razem on się zaczerwienił – W każdym razie, to miło, że przyjęłaś moją propozycję. Nie spodziewałem się…
-Ej, nie przejmuj się. Jesteś czerwony jak burak. Zaproszenie dziewczyny do kina to nie powód, żeby być takim zakłopotanym. – odparłam lekko
Potem Jurek odprowadził mnie do domu w milczeniu, nie patrząc na mnie. Zastanawiałam się, czy przypadkiem go czymś nie uraziłam. Ale widocznie nie, bo gdy doszliśmy pod mój dom, pożegnał mnie z tą samą jak zwykle serdecznością. "



V


Następnego dnia po południu spotkałam się z Jurkiem pod kinem. Widać, że się niepokoił, bo rozglądał się nerwowo, zanim mnie nie zauważył. Wtedy uśmiechnął się, wziął mnie pod rękę i zaprowadził do wejścia. Trzeba mu przyznać, że wybrał dobry film. Gdy wyłączono światła, nieśmiało dotknął mojej dłoni. Chwyciłam go delikatnie, a on wtedy spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się, i wskazałam wzrokiem na ekran, dając do zrozumienia, że film się zaczyna. Przez cały seans trzymał moją rękę, a ja czułam się bardzo szczęśliwa i odprężona. Po filmie pomógł mi ubrać płaszcz (był już wieczór i ochłodziło się) i zapytał tylko, jak mi się podobał film, i czy mógłby mnie odprowadzić. Zgodziłam się, zastanawiając się, dlaczego nagle zrobił się taki skryty. Ale mi też udzielił się nastrój. Szliśmy wprawdzie oświetloną alejką, ale cienie czające się po bokach wyglądały bardzo tajemniczo. W końcu doszliśmy, i musieliśmy się pożegnać.
-Pamiętaj, że jutro masz mnie odprowadzić.
-Pamiętam.
-Wiesz, świetnie się bawiłam. Masz dobry gust w wybieraniu filmów.
-Naprawdę?
-Tak. A tobie się podobało?
-Bardzo. Tak właśnie pomyślałem, że tobie też by się spodobał, więc cię zaprosiłem. O, już dochodzimy. Posłuchaj, nie zapomnij na mnie poczekać przed szkołą po tym balu. Postaram się przyjść wcześniej.
-Dobrze. No to do zobaczenia!
-Pa.
Pożegnawszy się od razu pobiegłam do łóżka, a tam już czekał na mnie gotowy kostium czarownicy. ,,Babcia nieźle się spisała – pomyślałam z podziwem – a przecież dopiero niedawno zaczęła! No, w każdym razie najważniejsze, że kostium jest gotowy. Jutro już chyba nie zdążę podziękować babci, ale w piątek od razu po przyjściu ze szkoły nazbieram jej bukiet polnych kwiatków.” – na takich myślach upłynęła mi reszta wieczoru.

Gdy następnego dnia już minęły lekcje i wreszcie przebrałam się w kostium, stwierdziłam, że do twarzy mi w czarnym, szpiczastym kapeluszu. Czarny kolor sprawiał, że wyglądałam na szczuplejszą. Na szczęście podczas tańców nie puszczali żadnego piekielnego łomotu, tylko stare przeboje, nagrane przed erą gitary elektrycznej. Kilka razy tańczyłam z chłopcami, którzy wcale nieźle się przebrali. Widziałam tam zwłaszcza dużo zorrów, indian i wszelakiej maści wampirów i potworów. Ale przez cały czas myślałam, jakby było wspaniale, gdyby był tu jeszcze Jurek… Ale nie było go. Z niecierpliwością wyczekiwałam końca imprezy, żeby wreszcie móc w jego towarzystwie pójść do domu. Sama się sobie dziwiłam, że tak bardzo mi na tym zależy.
Kiedy nadszedł czas na przebranie się i sprzątnięcie wszystkiego, poczułam ulgę. W końcu gdy sprzątnęliśmy wszystko, mogliśmy się rozejść. Po większość dziewczyn przyjechali rodzice, resztę odprowadzili chłopcy. Ale ja zostałam, rozglądając się za Jurkiem. Niestety, nigdzie go nie było widać. ,,Może już idzie, tylko musiał po drodze się na chwilę zatrzymać? – pocieszałam się w myślach – Na pewno zaraz przyjdzie.” Ale nie przyszedł. Po pół godziny postanowiłam sama wrócić do domu. Przeszłam jakieś czterysta metrów, kiedy zobaczyłam Jurka.
-Jurek! Tu jestem! Myślałam, że już nie… - urwałam, bowiem czyjaś ręka zasłoniła mi usta, a druga wciągnęła mnie w zaułek. Zobaczyłam, że jakiś starszy chłopak zabiera upuszczone przeze mnie rzeczy. Próbowałam się wyrwać, ale nie dawałam rady. Ten który trzymał torbę tak mocno uderzył mnie w brzuch, że zwinęłam się w kłębek z bólu i upadłam na ziemię. Czarne płatki wirowały mi przed oczami, ale zobaczyłam, że ktoś rzuca się na napastników. Potem zamknęłam oczy. Gdy w końcu uciszyło się, ktoś podniósł mnie na nogi i mocno przytulił do siebie.
-Nie martw się, oni już uciekli. Bardzo cię boli? – zapytał Jurek z troską w głosie – Chodź, odprowadzę cię do domu.
Załkałam, wciąż nie puszczając Jurka. On tylko mocniej mnie ścisnął, wziął torbę i łagodnie nakierował na prawidłowy kierunek. Niestety, wciąż bardzo mnie bolało. Ale zdołałam wyjąkać:
-Jurek… Chodźmy do mojej babci… Ona pomoże…
-Dobrze. Tylko powiedz, gdzie mam iść.
-Babcia mieszka na Jodłowej 24…
-Dobrze, chodźmy, wiem gdzie to jest. A teraz nie płacz, przecież już po wszystkim. Przegoniłem ich. Nie na darmo uczyłem się karate w szkole.
Próbowałam się uśmiechnąć, ale wyszedł mi raczej grymas bólu. Gdy przesJak tylko wypijesz, masz wracać do domu, młody panie. No chyba, że chcesz dostać burę od rodziców. Zadzwoniłam do twojej matki, i powiedziałam, że zatrzymam cię na chwilę, ale już stanowczo za długo tutaj siedzisz. Twoja kurtka wisi w przedpokoju. Pożegnaj się z Ewą, ja muszę iść zrobić kolację.
Babcia wyszła, a Jurek popatrzył na mnie. Spuściłam wzrok.
-Ewa… Przyjdę do ciebie jutro, dobrze?
-Dobrze. Ale chyba z naszego sobotniego pikniku nici. – westchnęłam – Nie spodziewałam się, że w takiej spokojnej okolicy mogą kogokolwiek napaść.
-Nie myśl już o tym. Ale pamiętaj, że jeśli obiecuję, że przyjdę, to przyjdę. A teraz chyba już musimy się pożegnać.
Podniosłam wzrok. Zobaczyłam, że jest trochę zakłopotany. Po chwili usiadł na moim łóżku i powiedział:
-Wiesz…Chciałabym cię o coś zapytać…
-Tak? – Odpowiedziałam, czując niespodziewane wzruszenie
-Mógłbym… Zrozumiem, jeśli odmówisz… Mógłbym… pocałować cię?
Przez chwilę patrzyłam na niego bez słowa, ale po chwili kiwnęłam głową. Wtedy Jurek objął mnie, i poczułam pierwszy w moim życiu pocałunek. Siedzieliśmy tak przez pół minuty, aż w końcu Jurek odsunął się, i powiedział:
-Ja… Muszę już iść. Mama będzie się gniewała, jeśli nie pójdę. No to… do widzenia. Zobaczymy się jutro.
-Do zobaczenia. I… odwiedź mnie jeszcze, dobrze?
-Dobrze. No to pa.
-Pa.
Patrzyłam, jak w pośpiechu zakłada kurtkę, unikając mojego wzroku. W końcu wyszedł, machając mi jeszcze na pożegnanie. Czułam przemożną chęć, by za nim pobiec, ale i tak nie mogłabym w moim stanie. Potem weszła babcia, uśmiechając się przyjaźnie.
-Wiedziałam, że jesteście dla siebie stworzeni. No i co?
-Wiesz babciu… chyba rzeczywiście masz rację z tymi bratnimi duszami.
,,Nawet bardzo – pomyślałam, patrząc za okno – Ciekawa jestem, co teraz myśli Jurek? Ja w każdym razie sądzę, że jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”



VI

Gdy obudziłam się rano, nie otwierałam od razu oczu. Chciałam rozkoszować się tą chwilą ciszy, która następuje często po przebudzeniu. Ale ból w brzuchu, słabszy co prawda, lecz wciąż mogący dać się we znaki, przypomniał mi o wydarzeniach poprzedniego dnia. Otworzyłam oczy i zobaczyłam wpadające do pokoju promienie słońca. Dopiero świtało, ale już było słychać babcię krzątającą się po domu. Popatrzyłam na stolik obok łóżka. Leżało na nim wcale apetycznie wyglądające śniadanie. Jedząc je, wciąż rozmyślałam o wydarzeniach poprzedniego dnia. Przypomniałam sobie, co poczułam, gdy Jurek mnie pocałował… Głównie radość z tego, co chciałam, żeby zrobił, chociaż uświadomiłam to sobie dopiero, kiedy mnie o to spytał. Pragnęłam, żeby ta chwila trwała wiecznie…
,,No cóż – pomyślałam – nie będę przed sobą niczego udawała. Spójrzmy prawdzie w oczy - jestem zakochana.” W tej właśnie chwili weszła babcia.
-Zjadłaś? Dobrze, w takim razie weźmiesz leki. I co myślisz o tym chłopaku, Jurku? Wydaje mi się, że wykazał dużo odwagi, broniąc cię przed tymi łobuzami. Dzisiaj rano przyszedł i pytał się o ciebie, gdy ty jeszcze spałaś.
-Pytał się o mnie?
-A jakże! Nie widzisz, że on się tobą przejmuje? Powiedziałabym wręcz, że jest zakochany. Ale ty chyba już wiesz, prawda? Słyszałam fragmenty waszej rozmowy. Nie posądzaj mnie o podsłuchiwanie, bo tylko robiłam herbatę, a wy dosyć głośno mówicie.
-Spokojnie, babciu. Ja też się domyślałam, ale nie chciałam tego do siebie przyjąć, nie znając go dobrze. Dopiero wczoraj upewniłam się w tym. Wiesz, że on mnie pocałował?
-Spodziewałam się tego. – odparła spokojnie babcia – Gdy spotyka się dwoje młodych ludzi, którzy lubią się od pierwszego spotkania i w dodatku są bratnimi duszami, tylko jedno jest im pisane. A poza tym ten chłopak cię obronił. To dobrze, że nie jest tchórzem. Ale musisz sobie odpowiedzieć na jedno pytanie: Czy ty go kochasz? Bo że on jest w tobie zakochany, wiemy na pewno. W przeciwnym razie by cię nie zapytał, sama wiesz o co.
-Ja dopiero wczoraj zrozumiałam, że jestem w nim zakochana. I jestem pewna, że to nie zauroczenie, tylko prawdziwa, głęboka miłość.
-No, to w takim razie tylko czekać, aż przyjdzie i ci się oświadczy.
-Babciu! Żartujesz sobie ze mnie!
-Owszem, żartuję. Ale bardzo prawdopodobne, że poprosi cię o ,,wyłączność” czyli, mówiąc w języku młodzieży, zaproponować ci zostanie jego dziewczyną.
-Myślisz babciu, że tak zrobi? – zdziwiłam się trochę jej pewnością
-Owszem. A kiedy rano się o ciebie pytał, powiedział, żebym cię uprzedziła, że przyjdzie tuż po lekcjach cię odwiedzić.
-To wspaniale! – gdybym mogła wstać z łóżka na pewno bym skakała z radości – Ale ja muszę się przygotować! Przyniesiesz mi babciu grzebień?
-Spokojnie, dziecino! On przyjdzie dopiero po południu. Przypominam, że jest dopiero ósma. Na razie upiorę i wyprasuję inną pościel, a ty sobie leż.
To powiedziawszy babcia wyszła z pokoju. Zostałam sama, i tylko ptaszki ćwierkające za oknem dotrzymywały mi towarzystwa. Gdzieś po dwóch godzinach babcia wróciła z pięknie pachnącą pościelą, i zaraz energicznie zaczęła zmieniać poszewki i prześcieradło. Potem zaniosła mnie do łazienki, na moje słabe protesty odpowiadając tym, że umyta i odświeżona na pewno będę lepiej się prezentowała. Ani się obejrzałam jak wyszorowała mnie od stóp do głów, uczesała porządnie i ubrała w moją ciemnozieloną piżamę. Gdy wylądowałam z powrotem w łóżku, babcia już nie miała się do czego przyczepić.
-No… Teraz to możemy poczekać na twojego adoratora.
-Babciu!
-No dobrze. Znowu sobie zażartowałam. Ale poczekaj, przyniosę lustro, to zobaczysz, jak pięknie wyglądasz. O, masz. Widzisz?
Rzeczywiście całkiem ładnie wyglądałam. Ale bardziej interesowałam się zegarem. Ciągle na niego zerkałam, żeby sprawdzić, która godzina. W końcu uznałam, że powinien niedługo przyjść. Babcia zerknęła za okno i stwierdziła półgłosem:
-Oho, chyba idzie Jurek. Wpuszczę go i zostawię was samych. – mrugnęła porozumiewawczo i wybiegła na palcach do przedpokoju. Po chwili rozległ się dzwonek do drzwi i zobaczyłam, jak Jurek niepewnie wchodzi do pokoju. Mruknął niewyraźne ,,Cześć”. Potem babcia zamknęła drzwi i zostawiła mnie z nim samą. Uśmiechnęłam się i wskazałam na fotel, dając do zrozumienia, żeby usiadł. W końcu, gdy nie mogłam już znieść przytłaczającej ciszy, powiedziałam:
-No i jak tam w domu? Mama się nie gniewała, że tak późno wróciłeś?
-Nie bardzo. Tylko zaczęła narzekać, że mi kolacja wystygła. Słuchaj, czy ty… Nie gniewasz się chyba…
-Słucham?
-No wiesz… Nie gniewasz się chyba… O wczoraj? – wyjąkał
-Nie, nie gniewam się. Wprost przeciwnie. Zostaniesz na obiad?
-No… Chyba mogę. Ale ty naprawdę nie masz nic przeciwko temu?
-Oczywiście, że nie. No, nie miej takiej miny –zaśmiałam się, widząc jego wyraz twarzy– wyglądasz, jakbyś się spodziewał, że co najmniej odgryzę ci głowę. Wiesz, wczoraj rozmawiałam z babcią a propos tego pikniku. Nie zgadniesz, co wymyśliła! Jeśli będziesz mógł przyjść w sobotę, to babcia zrobi nam piknik w ogrodzie! I zaprosi swojego sąsiada, który nam zrobi ognisko! Już przygotowuje miejsce i obstawia je kamieniami.
Jurek ciągle patrzył się na mnie, trochę zaszokowany moją gadaniną. W końcu opanował się i powiedział:
-To świetnie. Będę mógł przyjść. Ale ty naprawdę nie…
-Posłuchaj – przerwałam mu – nie rozumiem, czym się tak przejmujesz. Powinieneś zliśmy już połowę drogi nagle nogi odmówiły mi posłuszeństwa i zemdlałam.
Ocknęłam się w łóżku, widząc nade mną zatroskaną twarz babci.
-Dobrze, że się już obudziłaś. To nic poważnego, będziesz tylko miała przez jakiś czas siniaka. Zostaniesz u mnie w domu, co najmniej przez trzy dni, zanim się nie podgoi. Teraz pójdę zrobić herbatę, a towarzystwa dotrzyma ci twój przyjaciel.
Teraz dopiero dostrzegłam, że rzeczywiście niedaleko stoi Jurek. Wszystkie części pokoju powoli wyłaniały się z mgły. Babcia powoli wyszła, przezornie zamykając drzwi.
-Jurek, ja…
-Nic nie mów. Nie powinnaś się przemęczać. Na razie odpoczywaj.
-Ale ja muszę powiedzieć…
-Ciii… Spokojnie. Wiesz, kiedy zemdlałaś naprawdę się przestraszyłem. Od razu popędziłem tutaj. Masz wspaniałą babcię. Jak tylko cię przyniosłem, bardzo szybko zabrała się do roboty. Powiedziała tylko: ,,Spodziewałam się, że to chodzenie po nocy do tego doprowadzi. Ty jesteś pewnie jej przyjacielem, Jurek, tak?” Gdy potwierdziłem, od razu zaprzęgła mnie do pomocy. Najpierw kazała mi zagotować wody, potem poszukać leków przeciwbólowych. Nie uwierzysz, ile się nabiegałem. Wcierała ci jakąś ,,starą, sprawdzoną maść” w to miejsce, gdzie cię uderzyli. Przyznaję, że nie pachniała zbyt ładnie, ale podziałała. Od razu zaczęły ci wracać kolory. No a teraz wreszcie się ocknęłaś. Cieszę się, że to nic poważnego.
-Jurek…
-Tak?
-Dlaczego nie przychodziłeś?
-Mama mnie przyłapała. Co najmniej przez pół godziny gadała, że ja to niby jestem nieodpowiedzialny wychodząc o tej godzinie. Nie mogłem dojść do głosu. Dopiero, jak jej powiedziałem, że chce odprowadzić koleżankę, wypuściła mnie. Poszedłem najszybciej, jak mogłem. Myślałem, że na mnie poczekasz.
-Przepraszam…
-Nie szkodzi. Ważne, że już się czujesz lepiej. Ale teraz będziesz musiała wziąć leki. Zobacz, twoja babcia już wraca.
Rzeczywiście, właśnie weszła z herbatą. Popatrzyła na nas z uśmiechem, i podała mnie i Jurkowi po filiżance.
-przecież się cieszyć, że ktoś cię lubi, prawda? A ty wyglądasz na przestraszonego, zupełnie nie wiem dlaczego.
-Eee…
-No dobrze, przepraszam. Trochę mnie poniosło. Ale ty chcesz chyba mi coś powiedzieć, poznaję po minie. No, słucham?
-Bo widzisz… Może chciałabyś…
-Co chciałabym?
-Chciałabyś… Nie, to nie ma sensu.
-No, dalej – powiedziałam zachęcającym tonem
-Eee… Wiem, że to głupio zabrzmi, ale może chciałabyś zostać…
-…twoją dziewczyną? – dokończyłam za niego – No jasne! Już myślałam, że nigdy o to nie zapytasz.
Jurek przez popatrzył na mnie bez słowa, ale po chwili sięgnął do kieszeni i wyciągnął małe pudełko. Otworzył je, i zobaczyłam piękny pierścionek.
-To jest dla ciebie, tak jakby na przypieczętowanie faktu, że no… sama wiesz.
-Dzięki! Nie spodziewałam się…
-Proszę, weź. – Włożył mi go na palec, i ścisnął moją dłoń. – Domyślam się, że już wiesz, ale ja chciałbym sam ci powiedzieć, że… kocham cię.
-Ja ciebie też kocham. Wczoraj zrozumiałam, że byłam w tobie zakochana od naszego pierwszego spotkania.
-I ja tak samo. Od razu jak ciebie zobaczyłem, nawet taką przemoczoną i brudną, doszedłem do wniosku, że nawet jeśli nie pokochasz mnie, to i tak nie zwrócę uwagi na żadną inną dziewczynę. Według mnie jesteś najpiękniejsza na świecie. I nie ośmielaj się zaprzeczać, bo ja wiem swoje.
Nic na to nie odpowiedziałam. Spojrzałam tylko Jurkowi głęboko w oczy i zrozumiałam, że tego dnia zostałam ukoronowana największym szczęściem na świecie.

KONIEC


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hermiona
Administrator



Dołączył: 06 Cze 2005
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z Świata Magi i Czarodziejstwa, a dokładniej z Hogwartu =)

PostWysłany: Nie 20:38, 10 Lip 2005    Temat postu:

WoW! Ty to masz talent ;] Super ;]

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pon 14:56, 11 Lip 2005    Temat postu:

Fajnie, że ci się podoba Wink

Mnie najlepiej wychodzą właśnie takie opowiadania o miłości. Tylko to na razie udało mi sie skończyć, bo zwykle mam pomysły tylko na początek.
Moja siostra też trochę pisze.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Salamandra
Nowy na forum =)



Dołączył: 09 Lip 2005
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Tajemnicza kraina za górami

PostWysłany: Pon 14:58, 11 Lip 2005    Temat postu:

Sorry, nie zalogowałam sie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
**ukochana*harry'ego**
Jeden z lepszych fanów ;]



Dołączył: 09 Lip 2005
Posty: 63
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z Żyrardowa

PostWysłany: Wto 8:51, 12 Lip 2005    Temat postu:

po prostu świetne, masz talent Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum dla wszystkich a szczególnie fanów książek Rowling Strona Główna -> Proza i Poezja Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin